To zadziwiające jak szybko może wszystko powrócić do normy.W jednej chwili świat przewraca się do góry nogami a w drugie wszystko jest normalne . Jeszcze tydzień temu leżałam w szpitalu z amnezją a dziś jak gdyby nigdy nic spotykam się z moimi przyjaciółmi.Jednak może nie wszystko jest takie same.Jest w końcu Jack którego nie widziałam od czasu tej pamiętnej nocy.Nie powiedziałam nikomu o tym co się wydarzyło tej nocy.Lekarze twierdzą , że to cud ja jednak wiem , że to nie żaden cud tylko Jack .Staram się o tym nie myśleć .Nie teraz teraz trzeba zachować pozory normalności zapomnieć o wydarzeniach ostatnich tygodniach i po prostu dobrze się bawić .Jeszcze raz przeglądam się w lustrze i już jestem gotowa.Dziś zamierzam się bawić i mieć w dupie resztę świata.Zapowiada się ciekawie.Najpierw idziemy na koncert As Carolina najbardziej popularnego metalowego zespołu w kraju.Po koncercie udajemy się na coś w rodzaju After Party gdzie spotkamy się z członkami zespołu .Schodzę na dół ubrana w obcisłe czarne spodnie, czarne glany , pieszczochę i czarną bluzkę z z As Carolina .Otwieram drzwi i nagle ..... zamiast srebrnego mercedesa Roba ( stary samochód niestety poszedł na złom ) widzę czarnego Harleya oraz opierającego się o niego Jacka.Przez chwilę stoję oszołomiona , nie wiem co mam robić.W między czasie Jack powoli podchodzi do mnie.
-Ty pieprzony gnojku !- krzyczę .Podnoszę nogę i próbuje walnąć go glanem w piszczel.Jack robi zgrabny unik i już jest przymnie .Przytrzymuję moje ręce które są już gotowe do ataku .Próbuje się wydostać kopiąc nogami na prawo i lewo ale on jest za silny.Przyciska mnie do drzwi , pochyla się i szepce mi do ucha.
-Słuchaj narobiłem tobie już dość problemów Masz spędzisz normalny , szczęśliwy dzień . Od teraz nie będziesz w ogóle pamiętała wypadku ani tej nocy w szpitalu rozumiesz? - po tych słowach cofa się i patrzy mi głęboko w oczy.Zaczyna mi się kręcić w głowie. Widzę tylko jego czarne oczy ,oprócz nich nic już nie ma .Oczy czarne i głębokie pożerają mnie niczym czarna dziura .Czemu miałabym się temu sprzeciwić.Słyszę jakiś chrzęst podobny do przestawiania się trybików i gwałtownie zostaje wyrwana z czerni.
-Wszystko okej ? - pyta Jack.
-Oczywiście - odpowiadam .. przecież to taki piękny dzień .
-Nie martwi cię nic?
-A niby co miałaby mnie martwić głupku ? No cóż może fakt ,że mam wsiąść na tego potwora - wskazuje na Harleya a Jack uśmiecha się .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Koncert jest naprawdę świetny! Udało nam się zająć super miejsa niedaleko sceny.Czuję się cudownie. Wokoło mnie skacze , śpiewa i wymachuje rękoma tysiące ciał.Jesteśmy jak jedna wielka masa ludzi a ci na scenie to nasi Bogowie.Każą nam śpiewać - śpiewamy , każą nam obijać się o siebie - robimy to z uśmiechem na ustach.Krzyczę . skaczę i macham dziko rękami .Nic mnie obchodzi tylko muzyka .Ostre basy, mocny głos wokalisty i dźwięki perkusji to dla mnie jest ważne.Nawet nie pamiętam gdzie jestem ani z kim.Muzyka porwała mnie jak rwąca rzeka .Wokoło mnie pełno spoconych ciał , skóry , blach i ćwieków.Trudno dostrzec w tym tłumie moich przyjaciół.Nagle kontem oka widzę jakąś czerwonowłosą .Odwracam się .Z tyłu jakieś 300 metrów ode mnie na wzgórzu stoi mnóstwo postaci.Nie widzę ich twarzy tylko włosy połyskujące w świetle lamp które rzucają na niej reflektory. Są ich tysiące a może nawet miliony.Nagle światła gasną , muzyka cichnie a ludzie gwałtownie się zatrzymują. Czuje się dziwnie jakby trwała w próżni , nic nie widzę , nic nie słyszę. Trwa to zaledwie sekundę , niemal natychmiast nastej jasność, muzyka powraca a ludzie dalej skaczę i krzyczą. Czerwonowłose postacie znikają a ja upadam na ziemie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy otwieram oczy widzę przed sobą zmartwioną twarz Jacka
-Luna wszystko w porządku? - pyta .Próbuje coś powiedzieć ,jednak gdy tylko otwieram usta zbiera mi się na wymioty. Lekko podpieram się na rękach i wymiotuje prosto na miękko trawę.
-Idźcie , nie musicie tego oglądać - mówi do kogoś Jack
-Zostajemy-odpowiada ktoś słodkim głosikiem.
-Lili - tylko tyle udaje mi się wyszeptać w przerwie między kolejną fazą wymiotów.
-Tu jestem skarbie - Lili podchodzi i łapie mnie za rękę . W końcu wymioty ustają a ja opadam na trawę.
-Przepraszam was -mówię patrząc z obrzydzeniem na to co narobiłam.Lili ociera mi usta chusteczką .
-Dasz radę wstać? - pyta Rob który stoi trochę na uboczu.
-Chyba tak - mówię i próbuje się podnieść co wywołuje kolejną fazę mdłości .Zatykam usta dłonią.
-Zaniosę ją do twojego samochodu Rob a ty weź Lili i idźcie przeprosić kapele.Później przyjadę po was i mój motor - mówi nagle Jack i bierze mnie na ręce.
-Kotku wszystko dobrze ?- pyta Lili
-Tak idźcie już.- szpecę gdy fala mdłości powoli przechodzi .Lili i Rob niechętnie odchodzą
-Co mi się stało ?- pytam gdy Jack samochodu.Nie mam siły mu się stawiać ciepło jego ciała sprawia mi przyjemność.
-Zemdlałaś na koncercie .Gdybym cie nie podniósł tamci metalowcy już dawno by cię zdeptali na śmierć Dostałaś glanem w głowę to zapewne przez to te mdłości . Na pewno już ci lepiej ? - Jack wygląda na bardzo zmartwionego
Nie odpowiadam mu gdyż nagle przypominam sobie co się wydarzyło.Przypominam sobie WSZYSTKO.Wypadek , tamtą noc a także dzisiejszy poranek.
-Puść mnie - mówię nagle. Jesteśmy już przy samochodzie .
-Dasz rade stanąć ?
-Puść mnie natychmiast ty kłamco albo przysięgam rozwalę ci łeb. On jednak nie słucha tylko błyskawicznie wsadza mnie do samochodu na tylne siedzenie , zapina pasy i rusza .Nie zdążyłam nawet mrugnąć.
-Słuchaj - mówi siedząc na siedzeniu kierowcy -Jest wiele rzeczy których nie rozumiesz.
-Słuchaj nie dla mnie te wymówki powiedz mi prawdę co to miało do cholery być !! Pojawiasz się znikąd mieszasz mi w głowie , mówiąc że to dla mojego dobra a potem jak gdyby nigdy nic jedziesz na koncert.CZYM TY DO CHOLERY JESTEŚ!- krzyczę akcentując ostatnie słowa.
-To wszystko nie jest tak jak myślisz - mówi.
- To mi to wytłumacz i stan w końcu nie mam zamiaru nigdzie z tobą jechać ! - spełnia moje drugie życzenie milcząc jak trup.
-Okej w takim razie ja wysiadam - mowie.Przez chwili męczę się z pasem bezpieczeństwa .W końcu jestem uwolniona , wysiadam z samochodu trzaskając drzwiami . Przez chwile idę poboczem jakieś drogi gdy nagle on staje przede mną.
-Chcesz znać prawdę ? - pyta , wygląda jakby miał mnie zabić albo zabić i brutalnie zgwałcić . Druga opcja jakoś bardziej mi się podoba
-Przydałoby się -odpowiadam .Staje w rozkroku i patrze mu groźnie w oczy.
-Jestem pieprzonym upadłym aniołem !
Po tych słowach odchodzi.
"Ok nie mam już więcej pytań "myślę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie tym rozdziałem rozpoczynam mój wielki powrót!
And then I found out how hard it is to really change,
even hell can get comfy once you're settled in.
I just wanted the lonely inside me to leave.
but no matter how fucked you get, it's always there when you come back down!
Bring Me The Horizon - Hospital for Souls
czwartek, 7 sierpnia 2014
piątek, 21 marca 2014
Rozdział 5 :Szpital
Obudziło mnie rytmiczne tykanie zegara. Wkurzona przewróciłam się na drugi bok . I wtedy to się stało. Przypomniałam sobie , że przecież nie mam w pokoju zegarka. Wstałam gwałtownie , po chwili jednak opadłam z powrotem na łóżko przyciągnięta jakąś dziwną siłą.Coś zaczęło irytująca głośno pikać.Otworzyłam powieki które ciążyły mi jak kawałki ołowiu i rozejrzałam się.Znajdowałam się w szpitalu.Ściany były przerażająco białe , czuć było zapach środków dezynfekujących , byłam przywiązana do łóżka plątaniną kabli a coś cały czas uporczywie pikało .Zegar cały czas chodził i tykał.Nieustannie. Nienawidziłam szpitali. Nienawidziłam tego zapachu i świadomości że zaledwie kilka oddziałów dalej ludzi umierali otoczeni białymi ścianami i zapachem śmierci.Nie mogłam wytrzymać w tym miejscu ani chwili dłużej.Dostałam ataku klaustrofobi choć pomieszczenie w którym się znajdowałam było naprawdę duże. Przyleciała pielęgniarka zaniepokojona coraz szybszym i głośniejszym pikaniem aparatury.Spojrzała na mnie wijącą się nieszczęśliwie na łóżku i zawołała doktora.A przynajmniej ja myślałam , że to był doktor bo ten ktoś miał na imię Doorie. Zamiast doktora ujrzałam czarnowłosą przerażoną kobietę.Była piękna ,miała cudne niebieskie oczy i ciało modelki .Za nią stał blond włosy mężczyzna o zielonych oczach.
-Kochanie?-kobieta nachyliła się nade mną.
-Kim pani jest -spytałam słabym głosem.Kobieta się rozpłakała.Chciałam ją pocieszyć ale nie miałam jak.Zjawił się doktor.
-Widzę , że pacjentka się już obudziła.Annie proszę podać pacjentowi lek uspokajający troszeczkę nam się zdenerwowała.
-Doktorze ona nas nie pamięta -powiedziała kobieta łamiącym się głosem.Zjawiła się Annie która wstrzyknęła coś do kroplówki wiszącej nad moją głową po kilku sekundach moje przerażenie minęło,poczułam się śpiąca ale tylko troszeczkę.
-To amnezja pourazowa jak pacjentka odpocznie dowiemy się jak duża.
-Czy to jej minie ? - zapytała blond włosy mężczyzna.
-Wszystko zależy od tego jak bardzo rozwinięta jest amnezja , jeżeli pacjentka po obudzeniu nie będzie nic pamiętać możemy mówić o najgorszym.Kobieta pisnęła a mnie powoli zaczęła ogarniać błoga ciemność.
-Luna mamusia cie kocha i tatuś też cie kocha niezależnie od wszystkiego - powiedziała czarnowłosa piękność a mnie ogarnęła ciemność.
Spałam dobre 6 godzin a gdy się obudziłam nic za bardzo się nie zmieniło.Kobieta płakała jeszcze bardziej , cały czas gadała o jakiej Lunie , mężczyzna patrzał na mnie z cierpieniem w oczach a wszyscy w szpitalu zadawali mi dziwne pytania na które zwyczajnie nie znała odpowiedzi.Gdy w końcu dali mi spokój zostałam sama i przez reszta dnia gapiłam się przez okno.Co godzinne przez malutki park przechodził strażnik a co dwie lekarze wychodzili na papierosa.Spałam pogrążona w śnie bez snów gdy obudził mnie czyjś głos.
-Luna wstawaj ciołku, Luna - głos był bardzo piskliwy .Czemu w moim pokoju jet jakieś dziecko ? Pomyślałam i otworzyłam oczy.Nad moją twarzą pochylały się dwie twarze.Jedna w kształcie serca z malutkim noskiem i wielkimi oczami patrzała na mnie zdziwiona .Jej dziwne różowe włosy łakotały mnie po twarzy.Druga twarz trochę mnie przeraziła.Była wielka , przystojna i miała strasznie dużooo kolczyków na twarzy.
-Nawet nie wiesz ile musieliśmy się namęczyć żeby tu przyjść .Nie chcieli nas wpuścić , a twoja matka cały czas płakała.Jak się czujesz?-twarz w kształcie serca gadała jak najęta.
-Dobrze -odpowiedziałam niepewnie- ale kim wy jesteście i kim jest Luna.
-Luna to ty głuptaku padło ci na mózg czy co ? Nie poznajesz nas?To na pewne przez te sterydy.
-Przepraszam ale ja was nie znam i nie jestem Luna.
-W takim razie kim jesteś ? - po raz pierwszy odezwała się twarz z kolczykami.
-Nie wiem- powiedziałam szczerze.
-Boże ona niczego nie pamięta , to dlatego jej matka płakała - pisnęła twarz w kształcie serca-Luna musisz nas pamiętać to ja Lili a to jest Rob jesteśmy twoimi przyjaciółmi pamiętasz ?Znamy się od dawna.
-Ja.... nie znam was proszę idź już musieliście się pomylić.-Miała pustkę w głowie która mnie przerażała , głowa mnie strasznie bolała ta Lili czy jak jej tam cały czas gadała.Przez cały dzień ludzie pytali mnie o coś o czym nie miałam pojęcia.Wszyscy tylko krzyczeli na mnie i płakali podawali się za moich rodziców , przyjaciół.Miałam tego dosyć.
-Idźcie już stąd!-krzyknęłam.Lili i Rob spojrzeli na mnie zdziwieni.Nic nie powiedzieli .Po policzku twarzy w kształcie serca -Lili spłynęła pojedyńcza łza.Odeszli , a ja zasnęłam.Dni mijały.Każdy dzień był taki sam jak poprzedni.Tysiące pytań,badań i łez.Noce były moim wybawienie ponieważ w nocy nikt nie przychodzi.Panowała cisza przerywana tylko tykaniem zegara i pikaniem aparatury.Do czasu.Tej nocy gdy się obudziłam jak zwykle panowała cisza.Czułam , że ktoś na mnie patrzy.Wstałam i rozejrzałam się.Ktoś stał tam koło drzwi.
-Kto tam ?-spytałam głośno , na tyle głośno na ile pozwalało mi moje spierzchnięte gardło.
-Cii - powiedziała postać ,w ułamku sekundy znalazła się koło mnie. Przyjrzałam się jej przez księżycowe światło wpadające do pokoju.Był to chłopak o rozwichrzonych czarnych włosa , pięknych rysach twarzy i czarny oczach które lśniły w księżycowy blasku.
-Ciichutko-powiedział chłopak , przytulił mnie , pachniał tak znajomo , mięta i jakąś egzotyczną przyprawą.W końcu poczułam się bezpieczna.Chłopak pocałował mnie.Jego ciepłe wargi doyknęły moich.Odezwały się motyle w moim brzuchu które od tylu dni były uśpione.Mogłabym umrzeć w tych ramionach.Mogłabym nawet pójść do piekła , byleby tylko one były przy mnie na zawsze.Po chwili ogarnęła mnie ciemność.
Znowu się obudziłam.Ale tym razem wszystko pamiętałam.Wszystko do ostatniego wspomnienia , zapachu i dźwięku. Lekarze mówią , że to cud.Wszystko dzięki Jacekowi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I won't let you be the death of me,
No, I refuse to let you bring me down. (Bring me down!)
I won't let you make me out to be,
The one who's in the wrong.
And i've lost my mind before!
-Kochanie?-kobieta nachyliła się nade mną.
-Kim pani jest -spytałam słabym głosem.Kobieta się rozpłakała.Chciałam ją pocieszyć ale nie miałam jak.Zjawił się doktor.
-Widzę , że pacjentka się już obudziła.Annie proszę podać pacjentowi lek uspokajający troszeczkę nam się zdenerwowała.
-Doktorze ona nas nie pamięta -powiedziała kobieta łamiącym się głosem.Zjawiła się Annie która wstrzyknęła coś do kroplówki wiszącej nad moją głową po kilku sekundach moje przerażenie minęło,poczułam się śpiąca ale tylko troszeczkę.
-To amnezja pourazowa jak pacjentka odpocznie dowiemy się jak duża.
-Czy to jej minie ? - zapytała blond włosy mężczyzna.
-Wszystko zależy od tego jak bardzo rozwinięta jest amnezja , jeżeli pacjentka po obudzeniu nie będzie nic pamiętać możemy mówić o najgorszym.Kobieta pisnęła a mnie powoli zaczęła ogarniać błoga ciemność.
-Luna mamusia cie kocha i tatuś też cie kocha niezależnie od wszystkiego - powiedziała czarnowłosa piękność a mnie ogarnęła ciemność.
Spałam dobre 6 godzin a gdy się obudziłam nic za bardzo się nie zmieniło.Kobieta płakała jeszcze bardziej , cały czas gadała o jakiej Lunie , mężczyzna patrzał na mnie z cierpieniem w oczach a wszyscy w szpitalu zadawali mi dziwne pytania na które zwyczajnie nie znała odpowiedzi.Gdy w końcu dali mi spokój zostałam sama i przez reszta dnia gapiłam się przez okno.Co godzinne przez malutki park przechodził strażnik a co dwie lekarze wychodzili na papierosa.Spałam pogrążona w śnie bez snów gdy obudził mnie czyjś głos.
-Luna wstawaj ciołku, Luna - głos był bardzo piskliwy .Czemu w moim pokoju jet jakieś dziecko ? Pomyślałam i otworzyłam oczy.Nad moją twarzą pochylały się dwie twarze.Jedna w kształcie serca z malutkim noskiem i wielkimi oczami patrzała na mnie zdziwiona .Jej dziwne różowe włosy łakotały mnie po twarzy.Druga twarz trochę mnie przeraziła.Była wielka , przystojna i miała strasznie dużooo kolczyków na twarzy.
-Nawet nie wiesz ile musieliśmy się namęczyć żeby tu przyjść .Nie chcieli nas wpuścić , a twoja matka cały czas płakała.Jak się czujesz?-twarz w kształcie serca gadała jak najęta.
-Dobrze -odpowiedziałam niepewnie- ale kim wy jesteście i kim jest Luna.
-Luna to ty głuptaku padło ci na mózg czy co ? Nie poznajesz nas?To na pewne przez te sterydy.
-Przepraszam ale ja was nie znam i nie jestem Luna.
-W takim razie kim jesteś ? - po raz pierwszy odezwała się twarz z kolczykami.
-Nie wiem- powiedziałam szczerze.
-Boże ona niczego nie pamięta , to dlatego jej matka płakała - pisnęła twarz w kształcie serca-Luna musisz nas pamiętać to ja Lili a to jest Rob jesteśmy twoimi przyjaciółmi pamiętasz ?Znamy się od dawna.
-Ja.... nie znam was proszę idź już musieliście się pomylić.-Miała pustkę w głowie która mnie przerażała , głowa mnie strasznie bolała ta Lili czy jak jej tam cały czas gadała.Przez cały dzień ludzie pytali mnie o coś o czym nie miałam pojęcia.Wszyscy tylko krzyczeli na mnie i płakali podawali się za moich rodziców , przyjaciół.Miałam tego dosyć.
-Idźcie już stąd!-krzyknęłam.Lili i Rob spojrzeli na mnie zdziwieni.Nic nie powiedzieli .Po policzku twarzy w kształcie serca -Lili spłynęła pojedyńcza łza.Odeszli , a ja zasnęłam.Dni mijały.Każdy dzień był taki sam jak poprzedni.Tysiące pytań,badań i łez.Noce były moim wybawienie ponieważ w nocy nikt nie przychodzi.Panowała cisza przerywana tylko tykaniem zegara i pikaniem aparatury.Do czasu.Tej nocy gdy się obudziłam jak zwykle panowała cisza.Czułam , że ktoś na mnie patrzy.Wstałam i rozejrzałam się.Ktoś stał tam koło drzwi.
-Kto tam ?-spytałam głośno , na tyle głośno na ile pozwalało mi moje spierzchnięte gardło.
-Cii - powiedziała postać ,w ułamku sekundy znalazła się koło mnie. Przyjrzałam się jej przez księżycowe światło wpadające do pokoju.Był to chłopak o rozwichrzonych czarnych włosa , pięknych rysach twarzy i czarny oczach które lśniły w księżycowy blasku.
-Ciichutko-powiedział chłopak , przytulił mnie , pachniał tak znajomo , mięta i jakąś egzotyczną przyprawą.W końcu poczułam się bezpieczna.Chłopak pocałował mnie.Jego ciepłe wargi doyknęły moich.Odezwały się motyle w moim brzuchu które od tylu dni były uśpione.Mogłabym umrzeć w tych ramionach.Mogłabym nawet pójść do piekła , byleby tylko one były przy mnie na zawsze.Po chwili ogarnęła mnie ciemność.
Znowu się obudziłam.Ale tym razem wszystko pamiętałam.Wszystko do ostatniego wspomnienia , zapachu i dźwięku. Lekarze mówią , że to cud.Wszystko dzięki Jacekowi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I won't let you be the death of me,
No, I refuse to let you bring me down. (Bring me down!)
I won't let you make me out to be,
The one who's in the wrong.
And i've lost my mind before!
środa, 5 marca 2014
Rozdział 4 : Wypadek
Przeciskałam się przez tłum szukając moich przyjaciół. Na około mnie wirowali ludzie , muzyka stała się coraz bardziej głośno i coraz bardziej mi przeszkadzała. Było strasznie duszno , powietrze przesycone było zapachem potu.Szłam jednak dalej w panice starając się na nikogo nie wpaść.W końcu doszłam do boksu i ich znalazłam.Siedzieli tam wraz z kolegami z zespołu Jacak , Cubą i Oliverem.Wszyscy śmiali się słuchając jakieś historyjki Roba. Podeszłam do nich.Cała czwórka była już nieźle zalana.
-Hej - powiedziałam w miarę opanowanym głosem.-Nie chciałabym wam przeszkadzać ale czy mogłabym wziąść twoje auto Rob ?
-A to czemuuuuu ?- powiedział Rob pijacko.
-Nie ważne muszę iść.
-Oki w takim razie my jedziemy z tobą kochanie - powiedziała Lili , była troszeczkę bardziej trzeźwa .-Żegnam panów- pożegnałam się z chłopaki którzy rzucili jej zdziwione spojrzenia.-Rob , choć już - chwyciła swojego chłopaka za ramie i cała nasza trójka opuściła klub.
-Daj mi kluczyki - powiedział do Rob.
-Czemuuu?Przeciefffjajesteeemtrzezwy-powiedział
-Tsaa trzeźwy -rzekłam i wyjęłam mu kluczyki z kieszeni. Wsiadłam do samochodu a moi przyjaciele razem ze mną.
-Przepraszam cie kochanie mieliśmy dzisiaj nie pić ale wiesz Oli postawił nam drinki a Rob i Cuba urządzili konkurs picia.
-Nic się nie stało ja nie mam dzisiaj głowy do picia , kto wygrał ?
-Cuba! Wypił 10 piw i nawet nie bełkotał - odrzekła koleżanka z tylnego siedzenia Jeepa.
-Aha - odpowiedziałam i wyjechałam z parkingu , nie miałam ochoty na rozmowy.Podczas jazdy moi przyjaciele odpłynęli i śpiewali na cały głos piosenki Black Veils Brides. Śpiewałam z nimi cicho , cały czas jednak myślałam o słowach Jacka. 'Zabijam ludzi !'to była tylko metafora czy prawda ? Jacka nie wyglądał na morderce prawda?Właśnie zaczęła się piosenka 'In the end ' i Lili podkręciła radio na maksa .Darli się z Robem tak głośno , że prawie nie słyszałam dzwonku telefonu.Skapnęłam się dopiero po drugim sygnale i sięgnęłam do torebki gdy nagle na drogę wskoczyła czerwono włosa postać.Zadziałałam odruchowo. Szarpnęłam kierownice z całej siły tak mocno , że auto wpadło w poślizg a na koniec walnęło w drzewo.Ostatnią rzeczą jaką ujrzałam przed zderzeniem był błysk czerwieni .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za taki krótki rozdział jednak skończyły mi się ferie i nie mam już tyle czasu mam nadzieje , że ktoś to czyta ;*
In the end
As you fade into the night (whoa oh oh)
Who will tell the story of your life (whoa oh oh)
And who will remember your last goodbye ? (whoa oh oh)
'Cause it's the end and I'm not afraid
I'm not afraid to die
-Hej - powiedziałam w miarę opanowanym głosem.-Nie chciałabym wam przeszkadzać ale czy mogłabym wziąść twoje auto Rob ?
-A to czemuuuuu ?- powiedział Rob pijacko.
-Nie ważne muszę iść.
-Oki w takim razie my jedziemy z tobą kochanie - powiedziała Lili , była troszeczkę bardziej trzeźwa .-Żegnam panów- pożegnałam się z chłopaki którzy rzucili jej zdziwione spojrzenia.-Rob , choć już - chwyciła swojego chłopaka za ramie i cała nasza trójka opuściła klub.
-Daj mi kluczyki - powiedział do Rob.
-Czemuuu?Przeciefffjajesteeemtrzezwy-powiedział
-Tsaa trzeźwy -rzekłam i wyjęłam mu kluczyki z kieszeni. Wsiadłam do samochodu a moi przyjaciele razem ze mną.
-Przepraszam cie kochanie mieliśmy dzisiaj nie pić ale wiesz Oli postawił nam drinki a Rob i Cuba urządzili konkurs picia.
-Nic się nie stało ja nie mam dzisiaj głowy do picia , kto wygrał ?
-Cuba! Wypił 10 piw i nawet nie bełkotał - odrzekła koleżanka z tylnego siedzenia Jeepa.
-Aha - odpowiedziałam i wyjechałam z parkingu , nie miałam ochoty na rozmowy.Podczas jazdy moi przyjaciele odpłynęli i śpiewali na cały głos piosenki Black Veils Brides. Śpiewałam z nimi cicho , cały czas jednak myślałam o słowach Jacka. 'Zabijam ludzi !'to była tylko metafora czy prawda ? Jacka nie wyglądał na morderce prawda?Właśnie zaczęła się piosenka 'In the end ' i Lili podkręciła radio na maksa .Darli się z Robem tak głośno , że prawie nie słyszałam dzwonku telefonu.Skapnęłam się dopiero po drugim sygnale i sięgnęłam do torebki gdy nagle na drogę wskoczyła czerwono włosa postać.Zadziałałam odruchowo. Szarpnęłam kierownice z całej siły tak mocno , że auto wpadło w poślizg a na koniec walnęło w drzewo.Ostatnią rzeczą jaką ujrzałam przed zderzeniem był błysk czerwieni .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za taki krótki rozdział jednak skończyły mi się ferie i nie mam już tyle czasu mam nadzieje , że ktoś to czyta ;*
In the end
As you fade into the night (whoa oh oh)
Who will tell the story of your life (whoa oh oh)
And who will remember your last goodbye ? (whoa oh oh)
'Cause it's the end and I'm not afraid
I'm not afraid to die
środa, 19 lutego 2014
Rozdział 3 : Pocałunek
Trzydzieści minut przed północą Rob zaparkował swojego czarnego jeepa cherokee na podjeździe klubu Up and Down.W czasie czternastu godzin poprzedzających nasz przyjazd zdążyłam przebiec 5 kilometrów , kupić nowy telefon i torebkę a także wytłumaczyć rodzicom jak zgubiłam telefon.Zgodnie z wersją którą oni znali wczoraj wieczorem nigdzie nie wychodziłam a telefon zgubiłam podczas porannego biegu.Nigdy nie mówiłam ich o moich nocnych eskapadach.Zgadzali się tylko wtedy ,jeżeli impreza trwała tylko do 10 i nie było na nie alkoholu.Nigdy nie byłam na takiej imprezie.Wolałam ich oszukiwać , wyrywać się nocami i wracać nad ranem.To fakt nie byłam grzeczną dziewczynką i nie zamierzałam nią być.Dziś tak jak zwykle pożegnałam się z rodzicami około 22.Mama przyszła równo o 22:30 , podeszła i pocałowała mnie w czoło a potem wróciła do sypialni.O 23 rodzice już spali pogrążeni w głębokim śnie.Zapaliłam nocną lampkę.Prawie kończyłam się malować gdy mój telefon zaczął nucić ciuchutko piosenkę BMTH .To był znak ,Rob i Lili już na mnie czekali.Ostatni raz przejrzałam się w lustrze.Miałam na sobie czarną sukienkę , nie była ona krótka za to miała głęboki dekold. Na nogach miałam moje ulubione czarne szpilki.Oprócz tego wyprostowałam włosy , namalowałam kreski na powiekach i podkreśliłam usta czerwoną szminką .Był to mój tradycyjny trik aby wyglądać na starsza.Na wszelki wypadek spakowałam jeszcze fałszywy dowód tożsamość który dodawał mi kilka lat.W końcu byłam gotowa.Wyszłam z domu tylnymi drzwi i cichutko przeszła przez podjazd trzymając się blisko drzew.Po przeciwnej stronie ulicy czekali już Rob i Lili. Dojechaliśmy na miejsce , Rob zaparkował i ruszyliśmy w kierunku klubu.Przed klubem było mnóstwo osób głównie nastolatek w przykrótkich spódniczkach z podrobionymi dowodami tożsamości.Jesteś taka sama jak one - pomyślałam i natychmiast cofnęłam tą myśl.Nie była jak one , nie ćpała , nie upijałam się w szwak i nie traciłam dziewictwa w pobliskich toaletach. W końcu weszliśmy do środka i od razu uderzył nas zapach potu oraz głośna muzyka.Od razu było widać , że był to klub młodzieżowy.Był zupełnie inny niż te do których chodziłam z Jo .Z głośników leciała głośnio piosenka Rihanny a co drugie osobnik miał tu około 15 lat.Po lewej stał bar , naprzeciwko była mała scena a przed nią parkiet.Bo bokach parkietu stały wciśnięte boksy.Lili i Rob poszli zając miejsca a ja podeszłam do baru.
-Trzy razy Bianco Martini - powiedziałam do barmany który nie poprosił o dowód tylko od razu wydał mi zamówione drinki.
-Ależ pani jest niepełnoletnia pani Night-odezwał się głos za moimi plecami.Obróciłam się i ujrzałam Jacka jak zwykle w czerni.Jack podsunął sobie stołek barowy i usiadł na nim tak blisko , że niemal stykaliśmy się kolanami.
-I kto mówi - powiedziałam głosem pełnym jadu.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie jest pełnoletni.
Powiedział to z taką poważną miną , że od razu się roześmiałam .
- A więc przyszłaś posłuchać mojego zespołu ? Uwierz mi jesteśmy tak kiepscy że nawet trzy martini temu nie zaradzą -powiedział i oparł rękę na poręczy mojego krzesła.Odsunęłam się gwałtownie .
-Przyszłam ci oddać bluzę a teraz przepraszam muszą iść przyjaciele na mnie czekają - odepchnęłam jego rękę , wzięła szklanki i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku boksów.Nie poszedł za mną.
-Zamówiłam nam martini , barmana nawet nie chciała dowodu a tak przy okazji spotkałam Jacka więc wypijemy i zaraz się stąd zwijamy.
-Oszalałaś ! - krzyknęła Lili -Muzyka jest niezła drinki zresztą też , nie mam nic przeciwko aby spędzić tu dziś wieczór. Jęknęłam głośnio i już miałam zamiar zaprotestować gdy odezwał się Rob.
-Okej rozejm!-krzyknął i uniósł dłonie na znak kapitulacji.Zostaniemy tu godzinkę a potem pojedziemy do K10 dobra?
Westchnęłam ale już nic nie powiedziałam.Przez pewien czas było nawet dobrze.Muzyka była znośna , drinki świetne a co najlepsze nie spotkałam już Jacka.Gdy tylko nasze szklanki zostały opróżnione rola kelnera została powierzona mnie.Szłam właśnie w stronę baru gdy wpadłam na kogoś.
-Sorry-wybełkotałam i ...spojrzałam w oczy Jackowi.
-Znowu się spotykamy ma belle Luna -powiedział z szelmowskim uśmiechem.I wtedy go ujrzałam.Stał jakieś kilka metrów ode mnie i opierał się o perkusje ustawioną na scenie.Miał na sobie czarną podartą koszule , która uwydatniała jego mięśnie i czarne obicisłe rurki oraz swój najlepsze uśmiech.Jego tatuaże wiły się i błyszczały w świetle reflektorów.Joe.Mój Joe który zaledwie dzień wcześniej całował się z jakąś blondynką w kiblu.Opierał się o perkusje i przyglądał się każdej dziewczynie w sali.Nagle spojrzał prosto NA MNIE.Wiedziona intuicją chwyciła Jacka za ramie i pociągnęłam w stronę parkietu.
-Zatańcz ze mną -wybełkotałam oblewając się rumieńcami.Jack zaśmiał się cichutko starał się go jednak ignorować.
-Świetnie tańczysz bella - powiedział i zmierzył mnie wzorkiem a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-Lata praktyki - odpowiedziałam i podniosłam ręce kręcą przy tym zalotnie biodrami.-Wiesz jak się bywa w klubach co weekend nabiera się doświadczeń.
-Czemu to robisz Luna ?-spytał , nie zdążyłam mu jednak odpowiedzieć gdyż znowu zauważyłam Jo idącego w naszym kierunku.
-Obejmij mnie - powiedziałam do Jacka mając nadziej , że to będzie wystarczjący sygnał dla wścibskiego byłego .Jack objął mnie a ja wtuliłam twarz w jego ramie.Było mi zaskakująca dobrze.Jack pachniał miętą i jakąś egzotyczną przyprawą.Poczułam motylki w brzuchu a mój puls przyspieszył. Byliśmy tylko ja i on tańcząc przytuleni do siebie .Jack trzymał mnie z całych sił lekko muskając ustami moje ucho przy każdym kroku.
-Luna nie mogę uwierzyć że cie widzę.
Czar prysł a ja odskoczyłam od Jacka po to aby stanąć twarzą w twarz z Jo.
-Cześć Joe jak tam numerek w kibelku - warknęłam. Głos mi lekko zadrżał.
-Ej kotku spokojnie , postawie ci drinki , pogadamy tak jak dawniej.
-O ile mi się wydaje zerwaliśmy Jo , wczoraj nie pamiętasz ?
-Pamiętam ale myślałam....
-Co myślałeś ?
- Że wiesz nie mówisz tego serio wczoraj byłaś trochę podpita.
-Może i trochę byłam podpita ale wszystko pamiętam Jo.
-Wypad stąd Joe - warknął Jack wtrącając się do rozmowy.
-Nikt cię nie prosił o zdanie Jack - mój głos nie brzmiał tak ostro jak chciałam.W głowie mi szumiało ,byłam wściekła nie wiedziałam jednak na kogo.Poczułam rosnące zdenerwowanie ręce zaczęły mi się pocić a oddech stawał się nie równy.Rzuciłam chłopakom moje spojrzenie wściekłego chiwawy i ruszyłam w kierunku boksów mając nadzieje , że ich zgubie w tym tłumie.Oboje wołali moje imię , jednak nie obchodziło mnie to .Wróciłam do boksu ,nie zastałam ani Roba ani Lili.Zrezygnowana usiadłam i schowała twarz w dłoniach.
-Yyy ty jesteś Luna? - powiedział ktoś głęboki męskim barytonem .Podniosłam głowę , naprzeciwko mnie usadowiło się dwóch chłopaków.Jeden z nich miał burze brązowych włosów , wyrazistą szczękę , piękne usta , grube brwi oraz porażającą niebieskie oczy.Drugi miał czarne proste włosy oraz czarne oczy bacznie obserwujące każdy mój ruch.
-Jestem Cuba a to mój kolega Oliver - chłopak miał bardzo dziwny akcent.-Mamy dla ciebie wiadomość od Jacka-powiedział i podał mi małą karteczkę. Były na niej tylko trzy słowa : zaplecze , 5 min , bella napisane ładnym pochyłym pismem.Jeżeli chcesz ze mną pogadać sam przyjdź - pomyślałam .Zmieniłam jednak zdanie gdy kilka boksów dalej ujrzałam Jo całującego się z jakąś dziewczyną - tym razem platynową blondynką z różowymi pasemkami.Poczułam zimną obręcz zaciskająca się naokoło mojego serca .Wstałam szybko i odeszłam od chłopaków bez pożegnani , nie chciałam żeby widzieli moje łzy.Choć wcześniej nie planowałam spotkać się z Jackiem teraz pragnęłam tego bardziej niż czegokolwiek.Wiedziałam że tylko on uleczy moje złamane serce. Minęłam scenę i skręciłam w lewo.Zobaczyłam wielkie napis Zaplecze namalowany na czwartych drzwiach od strony sceny.W środku panowała egipska ciemność , nagle jednak ktoś włączył światła i goła żarówka wisząca na bladym suficie rozświetliła mrok Od razu wiedziałam że to on.Niewiele myślac rzuciła mu się w objęcia. Objął mnie i ucałował ustami czubek mojej głowy.Słowa wylewały się ze mnie same nawet ich nie kontrolowałam.Opowiedziałam mu o wszystkim , o rozstaniu , o pocałunku ,o bólu.
-Spójrz na mnie Luna -powiedział.Podniosłam głowę , jego oczy świeciły bardziej niż kiedykolwiek.
-Joe będzie się smarzył w piekle za to co ci zrobił-rzekł a ja pokręciłam głową.
-Nie zasługuję na to Jack to moja wina.
-Nie mów tak bella- odpowiedział i zrobił coś czego nigdy by się nie spodziewała a mianowicie pocałował mnie.Z początku delikatnie odwzajemniłam jego pocałunek , potem jednak przygwoździłam go do ściany i zaczęłam namietnię całować.Warknął , naprawdę warknął i mocniej mnie pocałował a motyle w moim brzuchu zaczęły tańczyć salse. Nagle jednak oderwał się ode mnie gwałtownie.
-Odejdź - powiedział nie patrząc mu w oczy.-Nie jestem facetem dla ciebie.
-Co !- wrzasnęłam czując narastający gniew . -Najpierw mnie całujesz a potem każesz odejść ?! Myślisz , ze jestem jak tamte dziewczyny!?-wskazałam ręką drzwi.-Faceci , wszyscy jesteś tacy sami - teraz już nie krzyczałam tylko darłam się w niebo głos.-Mam was wszystkich dosyć-zamilkłam ale tylko po to aby wziąść zamach i uderzyć Jacka w policzek.Złapał mnie jednak za nadgarstek boleśnie go wykręcając.
-Jestem niebezpieczny rozumiesz , zabijam ludzi ! - krzyknął.
-Puść mnie - pisnęłam a on puścił mnie.
-Odjedź - powiedział a ja go posłuchała , wyszłam z zaplecza nie oglądając się za siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I'm at the edge of the world
Where do I go from here?
Do I disappear?
Edge of the world
Should I sink or swim?
Or simply disappear?
-Trzy razy Bianco Martini - powiedziałam do barmany który nie poprosił o dowód tylko od razu wydał mi zamówione drinki.
-Ależ pani jest niepełnoletnia pani Night-odezwał się głos za moimi plecami.Obróciłam się i ujrzałam Jacka jak zwykle w czerni.Jack podsunął sobie stołek barowy i usiadł na nim tak blisko , że niemal stykaliśmy się kolanami.
-I kto mówi - powiedziałam głosem pełnym jadu.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie jest pełnoletni.
Powiedział to z taką poważną miną , że od razu się roześmiałam .
- A więc przyszłaś posłuchać mojego zespołu ? Uwierz mi jesteśmy tak kiepscy że nawet trzy martini temu nie zaradzą -powiedział i oparł rękę na poręczy mojego krzesła.Odsunęłam się gwałtownie .
-Przyszłam ci oddać bluzę a teraz przepraszam muszą iść przyjaciele na mnie czekają - odepchnęłam jego rękę , wzięła szklanki i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku boksów.Nie poszedł za mną.
-Zamówiłam nam martini , barmana nawet nie chciała dowodu a tak przy okazji spotkałam Jacka więc wypijemy i zaraz się stąd zwijamy.
-Oszalałaś ! - krzyknęła Lili -Muzyka jest niezła drinki zresztą też , nie mam nic przeciwko aby spędzić tu dziś wieczór. Jęknęłam głośnio i już miałam zamiar zaprotestować gdy odezwał się Rob.
-Okej rozejm!-krzyknął i uniósł dłonie na znak kapitulacji.Zostaniemy tu godzinkę a potem pojedziemy do K10 dobra?
Westchnęłam ale już nic nie powiedziałam.Przez pewien czas było nawet dobrze.Muzyka była znośna , drinki świetne a co najlepsze nie spotkałam już Jacka.Gdy tylko nasze szklanki zostały opróżnione rola kelnera została powierzona mnie.Szłam właśnie w stronę baru gdy wpadłam na kogoś.
-Sorry-wybełkotałam i ...spojrzałam w oczy Jackowi.
-Znowu się spotykamy ma belle Luna -powiedział z szelmowskim uśmiechem.I wtedy go ujrzałam.Stał jakieś kilka metrów ode mnie i opierał się o perkusje ustawioną na scenie.Miał na sobie czarną podartą koszule , która uwydatniała jego mięśnie i czarne obicisłe rurki oraz swój najlepsze uśmiech.Jego tatuaże wiły się i błyszczały w świetle reflektorów.Joe.Mój Joe który zaledwie dzień wcześniej całował się z jakąś blondynką w kiblu.Opierał się o perkusje i przyglądał się każdej dziewczynie w sali.Nagle spojrzał prosto NA MNIE.Wiedziona intuicją chwyciła Jacka za ramie i pociągnęłam w stronę parkietu.
-Zatańcz ze mną -wybełkotałam oblewając się rumieńcami.Jack zaśmiał się cichutko starał się go jednak ignorować.
-Świetnie tańczysz bella - powiedział i zmierzył mnie wzorkiem a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-Lata praktyki - odpowiedziałam i podniosłam ręce kręcą przy tym zalotnie biodrami.-Wiesz jak się bywa w klubach co weekend nabiera się doświadczeń.
-Czemu to robisz Luna ?-spytał , nie zdążyłam mu jednak odpowiedzieć gdyż znowu zauważyłam Jo idącego w naszym kierunku.
-Obejmij mnie - powiedziałam do Jacka mając nadziej , że to będzie wystarczjący sygnał dla wścibskiego byłego .Jack objął mnie a ja wtuliłam twarz w jego ramie.Było mi zaskakująca dobrze.Jack pachniał miętą i jakąś egzotyczną przyprawą.Poczułam motylki w brzuchu a mój puls przyspieszył. Byliśmy tylko ja i on tańcząc przytuleni do siebie .Jack trzymał mnie z całych sił lekko muskając ustami moje ucho przy każdym kroku.
-Luna nie mogę uwierzyć że cie widzę.
Czar prysł a ja odskoczyłam od Jacka po to aby stanąć twarzą w twarz z Jo.
-Cześć Joe jak tam numerek w kibelku - warknęłam. Głos mi lekko zadrżał.
-Ej kotku spokojnie , postawie ci drinki , pogadamy tak jak dawniej.
-O ile mi się wydaje zerwaliśmy Jo , wczoraj nie pamiętasz ?
-Pamiętam ale myślałam....
-Co myślałeś ?
- Że wiesz nie mówisz tego serio wczoraj byłaś trochę podpita.
-Może i trochę byłam podpita ale wszystko pamiętam Jo.
-Wypad stąd Joe - warknął Jack wtrącając się do rozmowy.
-Nikt cię nie prosił o zdanie Jack - mój głos nie brzmiał tak ostro jak chciałam.W głowie mi szumiało ,byłam wściekła nie wiedziałam jednak na kogo.Poczułam rosnące zdenerwowanie ręce zaczęły mi się pocić a oddech stawał się nie równy.Rzuciłam chłopakom moje spojrzenie wściekłego chiwawy i ruszyłam w kierunku boksów mając nadzieje , że ich zgubie w tym tłumie.Oboje wołali moje imię , jednak nie obchodziło mnie to .Wróciłam do boksu ,nie zastałam ani Roba ani Lili.Zrezygnowana usiadłam i schowała twarz w dłoniach.
-Yyy ty jesteś Luna? - powiedział ktoś głęboki męskim barytonem .Podniosłam głowę , naprzeciwko mnie usadowiło się dwóch chłopaków.Jeden z nich miał burze brązowych włosów , wyrazistą szczękę , piękne usta , grube brwi oraz porażającą niebieskie oczy.Drugi miał czarne proste włosy oraz czarne oczy bacznie obserwujące każdy mój ruch.
-Jestem Cuba a to mój kolega Oliver - chłopak miał bardzo dziwny akcent.-Mamy dla ciebie wiadomość od Jacka-powiedział i podał mi małą karteczkę. Były na niej tylko trzy słowa : zaplecze , 5 min , bella napisane ładnym pochyłym pismem.Jeżeli chcesz ze mną pogadać sam przyjdź - pomyślałam .Zmieniłam jednak zdanie gdy kilka boksów dalej ujrzałam Jo całującego się z jakąś dziewczyną - tym razem platynową blondynką z różowymi pasemkami.Poczułam zimną obręcz zaciskająca się naokoło mojego serca .Wstałam szybko i odeszłam od chłopaków bez pożegnani , nie chciałam żeby widzieli moje łzy.Choć wcześniej nie planowałam spotkać się z Jackiem teraz pragnęłam tego bardziej niż czegokolwiek.Wiedziałam że tylko on uleczy moje złamane serce. Minęłam scenę i skręciłam w lewo.Zobaczyłam wielkie napis Zaplecze namalowany na czwartych drzwiach od strony sceny.W środku panowała egipska ciemność , nagle jednak ktoś włączył światła i goła żarówka wisząca na bladym suficie rozświetliła mrok Od razu wiedziałam że to on.Niewiele myślac rzuciła mu się w objęcia. Objął mnie i ucałował ustami czubek mojej głowy.Słowa wylewały się ze mnie same nawet ich nie kontrolowałam.Opowiedziałam mu o wszystkim , o rozstaniu , o pocałunku ,o bólu.
-Spójrz na mnie Luna -powiedział.Podniosłam głowę , jego oczy świeciły bardziej niż kiedykolwiek.
-Joe będzie się smarzył w piekle za to co ci zrobił-rzekł a ja pokręciłam głową.
-Nie zasługuję na to Jack to moja wina.
-Nie mów tak bella- odpowiedział i zrobił coś czego nigdy by się nie spodziewała a mianowicie pocałował mnie.Z początku delikatnie odwzajemniłam jego pocałunek , potem jednak przygwoździłam go do ściany i zaczęłam namietnię całować.Warknął , naprawdę warknął i mocniej mnie pocałował a motyle w moim brzuchu zaczęły tańczyć salse. Nagle jednak oderwał się ode mnie gwałtownie.
-Odejdź - powiedział nie patrząc mu w oczy.-Nie jestem facetem dla ciebie.
-Co !- wrzasnęłam czując narastający gniew . -Najpierw mnie całujesz a potem każesz odejść ?! Myślisz , ze jestem jak tamte dziewczyny!?-wskazałam ręką drzwi.-Faceci , wszyscy jesteś tacy sami - teraz już nie krzyczałam tylko darłam się w niebo głos.-Mam was wszystkich dosyć-zamilkłam ale tylko po to aby wziąść zamach i uderzyć Jacka w policzek.Złapał mnie jednak za nadgarstek boleśnie go wykręcając.
-Jestem niebezpieczny rozumiesz , zabijam ludzi ! - krzyknął.
-Puść mnie - pisnęłam a on puścił mnie.
-Odjedź - powiedział a ja go posłuchała , wyszłam z zaplecza nie oglądając się za siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I'm at the edge of the world
Where do I go from here?
Do I disappear?
Edge of the world
Should I sink or swim?
Or simply disappear?
niedziela, 16 lutego 2014
Rozdział 2: Sempiternal
Obudził mnie dziwny odgłos . Na początku myślałam , że to deszcz ale deszcz nie bębni w szybę tak rytmicznie.Ktoś rzucał czymś małym i robił to z wyraźną premedytacją.Przewróciłam się na drugi bok i przykryłam głowę poduszką.
-Wstawaj śpiochu !!! - usłyszałam dźwięczny głos mojej przyjaciółki Lili. Niechętnie wstałam i wyszłam na balkon.Na podjeździe stała dwójka moich przyjaciół Lili i Rob.Lili - przedstawicielka subkultury Lolita , kochająca Japonię i biegle mówiąca po japońsku najsłodsza osoba na świecie.Ubrana była w różową bluzę z napisem "Bitch I'm Barbie" , różowe spodenki zakończone koronką , różowe rajstopy w miśki , niebieską perukę i różowe creepersy Były strasznie niziutka więc dodawał sobie centymetrów nosząc nieboczne buty ,w typ wypadku creepersy na platformie.Rob był chłopakiem Lili i jej całkowitym przeciwieństwem . Ubierał się na czarno , miał kolczyk w wardze i języku , nosił czarne glany , pieszczochy i łańcuchy.Należał do subkultury emo i scene. Miał długie czarne włosy z grzywką przykrywającą jedno oko.Sprawiał wrażenie niemiłego i zamkniętego w sobie jednak to tylko pozory .Tak naprawdę był najbardziej wygadaną osobą na świecie , szybko zawierał nowe znajomości . w przeciwieństwie do Lili która była nieśmiała.Ta dwójka była jak ogień i woda , jak jing i jang.Byli oni także moimi najlepszymi przyjaciółmi.Lili skakała jak szalona i machała mi a Rob pokazywał ręką żebym do nich zeszła. Pokazał im 10 palców oznaczających 10 minut i wróciłam do pokoju.Już miałam zamiar zacząć się szykować , gdy zobaczyłam swoje spojrzenie w lustrze.Wczoraj byłam taka zmęczona , że nawet się nie rozebrałam tylko rzuciłam na łóżko i to był błąd. Wciąż miałam na sobie krótką czarną sukienkę, która była cała brudna i miejscami podarta.Kolana miałam całe brudne i podrapane.Miałam też lekkie zadrapania na rękach i nogach.Moja fryzura przypominała wojnę secesyjną.Nagle , zupełnie niespodziewanie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.Upadłam na podłogę powalona ich ciężarem.Wspomnienia wczorajsze nocy migały jak sceny w filmie.To miał być miły wieczór w towarzystwie mojego chłopaka a kończył się katastrofą. Zabolało mnie serce gdy przypomniałam sobie Joe i tą laskę którą całował.Mogłam mu wybaczyć pierwszą zdradę ale drugą nie.Wydarłam się na niego , że z nami koniec i uciekłam z baru.Pamiętam to uczucie pustki i chęć ucieczki.Potem spotkanie z facetami pod pubem i w końcu cudowne ocalenie przez Jacka.Właśnie Jack i te jego cudowne oczy.Ale po co robiłam sobie nadzieje ? To przecież kompletny dupek jak większość facetów.Powoli pozbierałam się w sobie.Wspomnienie Jacka dało mi siłę.Wstałam i wyszłam do toalety.Całe szczęcie , że sypialnia rodziców jest na dole.Mam nadzieje , że nie obudziły ich wrzaski Lili o .. chwila która jest godzina ? Ósma no po prostu bosko. Wzięłam krótki otrzeźwiający prysznic ogarnełam się i wróciłam do pokoju.Właśnie wiązałam włosy w koński ogon gdy zauważyłam bluzę Jacka leżącą w kącie.Będe musiała mu ją oddać ale jak ? Nie mam nawet jego numeru. Wzięłam bluzę i przeszukałam kieszenie w poszukiwaniu komórki .Nie znalazłam jej.Wymówiłam w myślach całą litanie przekleństw i znowu rzuciłam bluzę w kąt i zaczęłam się ubierać.Gdy skończyłam stanęłam przed lustrem.Dziewczyna przede mną wyglądała na bardziej pozbieraną niż się czułam.Miała długie lekko falowane czerwone włosy i wyglądałaby całkiem normalnie gdyby nie tatuaże ciągnące się przez całe jej prawe ramie , tworzące wiązkę splątanych gałązek na zewnętrznej stronie dłoni i rozchodzące się tak że każda gałązka oplatała jeden palec.Do tego tatuaże na lewym nadgarstku i kostkach lewej dłoni.A no i jeszcze oczy Fatimy na wierzchu każdej dłoni.Nawet nie pamiętam kiedy je zrobiłam .Stanowiły one część mnie tak samo jak czerwone włosy i tunel w lewym uchu .Kontynuując dziewczyna przede mną była dość wysoka i chuda jednak natura obdarzyła ją zabójczymi piersiami i biodrami.Była ona ubrana w krótkie czarne spodenki do bieganie i niebieską bluzkę z napisem 'Cap calm and eat donut" i buty do biegania.Tą dziewczyną byłam ja i zamierzałam przebiec dziś jakieś 5 kilometrów.O ile rozliczę się z moimi przyjaciółmi. Po cichu na paluszkach wybiegłam z domu na werandę gdzie czekali już na mnie Lili i Rob.
-No wreszcie jesteś ty mała ****** ( tu padł rząd przekleństw po japońsku gdyż Lili nigdy nie przeklina po angielsku) martwiliśmy się o ciebie!
-Ciszej Lili bo obudzisz moich rodziców , możemy pójść do ogrodu? W końcu Lili się zgodziła , okrążyliśmy dom i weszliśmy do ogrodu położonego za basenem.
-Więc powiedz kochana co się stało -zapytał Rob opanowując sytuacje.-Dostaliśmy twojego esemesa i dzwoniliśmy do ciebie ale cały czas włączała się poczta głosowa.
I wtedy im opowiedziała ze szczegółami całą noc.Gdy skończyłam zrobiło mi się lżej na sercu a oni nic nie mówili tylko mnie przytulili. Trwaliśmy tak długu przytulenie do siebie aż moje łzy wyschły.
-I co teraz ? - spytała Lili trzymając mnie za rękę.
-Teraz już wszystko w porządku .Pójdę pobiegać potem pojadę kupić nowy telefon i pójdę poszukać Jacka.
-Czemu ?
-Muszę mu oddać bluzę.
-Chyba nie myślisz ,że puścimy cię samą prawda Rob?
-Oczywiście pójdziemy z tobą ale najpierw musimy się dowiedzieć gdzie jest Jack , mówiłaś że gra w jakimś zespole.
- Sempiternal ale to nam nic nie pomoże.
-Właśnie , że pomoże skoro Jack gra w zespole jest duże prawdopodobieństwo , że dziś gdzieś zagrają.Znalazłaś ich Lil ?
-Oczywiście grają dzisiaj o północy w klubie Up and Down.
- Załatwione - powiedział Rob
-Co ja bym bez was zrobiła - odpowiedziałam a łzy napłynęły mi do oczu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~"~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Can you tell from the look in our eyes?
We’re going nowhere.
We live our life like we’re ready to die,
We’re going nowhere
You can run but you’ll never escape,
Over and over again
Will we ever see the end?
We’re going nowhere
THIS IS SEMPITERNAL!
-Wstawaj śpiochu !!! - usłyszałam dźwięczny głos mojej przyjaciółki Lili. Niechętnie wstałam i wyszłam na balkon.Na podjeździe stała dwójka moich przyjaciół Lili i Rob.Lili - przedstawicielka subkultury Lolita , kochająca Japonię i biegle mówiąca po japońsku najsłodsza osoba na świecie.Ubrana była w różową bluzę z napisem "Bitch I'm Barbie" , różowe spodenki zakończone koronką , różowe rajstopy w miśki , niebieską perukę i różowe creepersy Były strasznie niziutka więc dodawał sobie centymetrów nosząc nieboczne buty ,w typ wypadku creepersy na platformie.Rob był chłopakiem Lili i jej całkowitym przeciwieństwem . Ubierał się na czarno , miał kolczyk w wardze i języku , nosił czarne glany , pieszczochy i łańcuchy.Należał do subkultury emo i scene. Miał długie czarne włosy z grzywką przykrywającą jedno oko.Sprawiał wrażenie niemiłego i zamkniętego w sobie jednak to tylko pozory .Tak naprawdę był najbardziej wygadaną osobą na świecie , szybko zawierał nowe znajomości . w przeciwieństwie do Lili która była nieśmiała.Ta dwójka była jak ogień i woda , jak jing i jang.Byli oni także moimi najlepszymi przyjaciółmi.Lili skakała jak szalona i machała mi a Rob pokazywał ręką żebym do nich zeszła. Pokazał im 10 palców oznaczających 10 minut i wróciłam do pokoju.Już miałam zamiar zacząć się szykować , gdy zobaczyłam swoje spojrzenie w lustrze.Wczoraj byłam taka zmęczona , że nawet się nie rozebrałam tylko rzuciłam na łóżko i to był błąd. Wciąż miałam na sobie krótką czarną sukienkę, która była cała brudna i miejscami podarta.Kolana miałam całe brudne i podrapane.Miałam też lekkie zadrapania na rękach i nogach.Moja fryzura przypominała wojnę secesyjną.Nagle , zupełnie niespodziewanie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.Upadłam na podłogę powalona ich ciężarem.Wspomnienia wczorajsze nocy migały jak sceny w filmie.To miał być miły wieczór w towarzystwie mojego chłopaka a kończył się katastrofą. Zabolało mnie serce gdy przypomniałam sobie Joe i tą laskę którą całował.Mogłam mu wybaczyć pierwszą zdradę ale drugą nie.Wydarłam się na niego , że z nami koniec i uciekłam z baru.Pamiętam to uczucie pustki i chęć ucieczki.Potem spotkanie z facetami pod pubem i w końcu cudowne ocalenie przez Jacka.Właśnie Jack i te jego cudowne oczy.Ale po co robiłam sobie nadzieje ? To przecież kompletny dupek jak większość facetów.Powoli pozbierałam się w sobie.Wspomnienie Jacka dało mi siłę.Wstałam i wyszłam do toalety.Całe szczęcie , że sypialnia rodziców jest na dole.Mam nadzieje , że nie obudziły ich wrzaski Lili o .. chwila która jest godzina ? Ósma no po prostu bosko. Wzięłam krótki otrzeźwiający prysznic ogarnełam się i wróciłam do pokoju.Właśnie wiązałam włosy w koński ogon gdy zauważyłam bluzę Jacka leżącą w kącie.Będe musiała mu ją oddać ale jak ? Nie mam nawet jego numeru. Wzięłam bluzę i przeszukałam kieszenie w poszukiwaniu komórki .Nie znalazłam jej.Wymówiłam w myślach całą litanie przekleństw i znowu rzuciłam bluzę w kąt i zaczęłam się ubierać.Gdy skończyłam stanęłam przed lustrem.Dziewczyna przede mną wyglądała na bardziej pozbieraną niż się czułam.Miała długie lekko falowane czerwone włosy i wyglądałaby całkiem normalnie gdyby nie tatuaże ciągnące się przez całe jej prawe ramie , tworzące wiązkę splątanych gałązek na zewnętrznej stronie dłoni i rozchodzące się tak że każda gałązka oplatała jeden palec.Do tego tatuaże na lewym nadgarstku i kostkach lewej dłoni.A no i jeszcze oczy Fatimy na wierzchu każdej dłoni.Nawet nie pamiętam kiedy je zrobiłam .Stanowiły one część mnie tak samo jak czerwone włosy i tunel w lewym uchu .Kontynuując dziewczyna przede mną była dość wysoka i chuda jednak natura obdarzyła ją zabójczymi piersiami i biodrami.Była ona ubrana w krótkie czarne spodenki do bieganie i niebieską bluzkę z napisem 'Cap calm and eat donut" i buty do biegania.Tą dziewczyną byłam ja i zamierzałam przebiec dziś jakieś 5 kilometrów.O ile rozliczę się z moimi przyjaciółmi. Po cichu na paluszkach wybiegłam z domu na werandę gdzie czekali już na mnie Lili i Rob.
-No wreszcie jesteś ty mała ****** ( tu padł rząd przekleństw po japońsku gdyż Lili nigdy nie przeklina po angielsku) martwiliśmy się o ciebie!
-Ciszej Lili bo obudzisz moich rodziców , możemy pójść do ogrodu? W końcu Lili się zgodziła , okrążyliśmy dom i weszliśmy do ogrodu położonego za basenem.
-Więc powiedz kochana co się stało -zapytał Rob opanowując sytuacje.-Dostaliśmy twojego esemesa i dzwoniliśmy do ciebie ale cały czas włączała się poczta głosowa.
I wtedy im opowiedziała ze szczegółami całą noc.Gdy skończyłam zrobiło mi się lżej na sercu a oni nic nie mówili tylko mnie przytulili. Trwaliśmy tak długu przytulenie do siebie aż moje łzy wyschły.
-I co teraz ? - spytała Lili trzymając mnie za rękę.
-Teraz już wszystko w porządku .Pójdę pobiegać potem pojadę kupić nowy telefon i pójdę poszukać Jacka.
-Czemu ?
-Muszę mu oddać bluzę.
-Chyba nie myślisz ,że puścimy cię samą prawda Rob?
-Oczywiście pójdziemy z tobą ale najpierw musimy się dowiedzieć gdzie jest Jack , mówiłaś że gra w jakimś zespole.
- Sempiternal ale to nam nic nie pomoże.
-Właśnie , że pomoże skoro Jack gra w zespole jest duże prawdopodobieństwo , że dziś gdzieś zagrają.Znalazłaś ich Lil ?
-Oczywiście grają dzisiaj o północy w klubie Up and Down.
- Załatwione - powiedział Rob
-Co ja bym bez was zrobiła - odpowiedziałam a łzy napłynęły mi do oczu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~"~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Can you tell from the look in our eyes?
We’re going nowhere.
We live our life like we’re ready to die,
We’re going nowhere
You can run but you’ll never escape,
Over and over again
Will we ever see the end?
We’re going nowhere
THIS IS SEMPITERNAL!
piątek, 14 lutego 2014
Rozdział 1 : Wybawiciel
Zamknęłam oczy i czekałam. Czekałam na ból ,na obślizgłe ręce przesuwające się po moim ciele.Nic jednak nie poczułam , wręcz przeciwnie mój oprawca rozluźnił uścisk , czułam jak drążą mu dłonie .Otworzyłam oczy , w naszą stronę zmierzał jakiś mężczyzna.Nie widziałam jego twarzy ponieważ ubrany był w bluzę z kapturem która zakrywała jego twarz , czarne spodnie i czarne wojskowe buty.Mężczyzna stanął jakiś metr od nas i powiedział:
-Z roku na rok jesteś coraz większym wrzodem na tyłku Gabe.
-Odejdź Jack my się tylko bawimy -odpowiedział facet który mnie trzymał , Gabe.
-Nawet nie zamierzam - rzekł Jack i rzucił się na Gabe .Natychmiast przeszkodziło mu jego dwóch koleżków których ....powalił jednym ciosem.Jack wolnym krokiem podszedł do Gabe po drodze kopiąc jego towarzyszy.Spanikowany mężczyzna puścił mnie a ja nie mogąc się utrzymać, upadłam na kolana.Jack tym czasem bił się z trzema mężczyznami i robił to z niespotykaną gracją.Facet po jego lewej dostał niezłym prawym sierpowym w szczękę a sekundę później Gabe padł na podłogę powalone ciosem z półobrotu.Trzeci mężczyzna trzymał w ręce jakiś przedmiot , chyba żelazny pręt jednak Jack wyrwał mu go i zmiażdżył w dłoni a następnie kopnął faceta w krocze.Podczas gdy jego dwaj towarzysze leżeli bez życia na ziemi , Gabe zbierał się do ucieczki.Mój wybawiciel o niezwykłej sile złapał go za kurtkę i przygwoździł do ściany koło mnie.Trzymając rękę na jego tchawicy wysyczał:
-Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz-powiedziawszy to puścił Gabe który pędem rzucił się przed siebie.Nagle zapanowała dziwna cisza przerywana tylko moim świszczącym oddechem.Jack zbliżył się do mnie i ukląkł .
-Już po wszystkim - powiedział i podał mi dłoń.Chwyciłam ją a on pomógł mi wstać , trzęsłam się bynajmniej nie z zimna.Jack zbliżył się i obejrzał mi twarz.Wtedy wyczułam od niego alkohol i cofnęłam się przestraszana.
-Odejdź !-pisnęła, prawie się przy tym wywracając.
-Spokojnie nie zrobię ci krzywdy , gdybym miał cie zabić już dawno bym to zrobił-powiedział i uśmiechnął się arogancko.Był piękny to fakt - średniej budowy , wysoki z piękną twarzą jak grecki bóg , burzą czarnych jak noc włosów i jeszcze czarniejszych oczu .Miałam jednak ochotę zdjąć uśmiech z jego pięknej twarzyczki.
-Dziękuje za ratunek , znam drogę do domu -odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie nierównym krokiem , wciąż byłam w szoku.
-Poczekaj chyba nie myślisz , że zostawię cie samą w tej dzielnicy , widziałaś jakie typy tu chodzą.
-Jeden z nich stoi przede mną.
-Daj mi się chodziarz odprowadzić się do głównej ulicy.Ale natrętny typ ,pomyślała i poszłam przed siebie a on z uśmiechem na ustach ruszył za mną.
-A więc jak masz na imię młoda damo w opałach?
-Nie nazywaj mnie tak - odpowiedziałam , nie zabrzmiało to jednak tak jak chciałam , brzmiało raczej jak:
Nnnienazzzywajmnietttakgrrr. Wszystko przez to , że trzęsłam się jak chiwawa któremu ktoś zabrał chrupki .Przeklinałam w myślach moją głupotę która kazał mi się ubrać w krótką czarna sukienkę bez pleców , podarte rajstopy i glany.
-Masz moją bluzę-rzekł Jack sciągając z siebie czarną bluzę z kapturem , pod spodem miał tylko T-shirt który , tak między nami , doskonale uwydatniał jego bicepsy.
-Nniieeeechcetwojeejbluzzzzy-protestowałam on jednak jednym zgrabnym ruchem zarzucił mi ją na ramiona.Chcą nie chciąc włożyłam ręce w rękawy i zapięłam suwak.Bluza była przyjemnie ciepła , pachniała miętą i ziemią ,nie wiem czemu ale nagle poczułam się bezpieczna. Ruszyliśmie dalej przed siebie.Gdy przestałam się trząść postanowiłam nawiązać miłą niezobowiązującą rozmowę.
-Chodzisz do szkoły , pracujesz ? -spytałam, a on jak gdyby nic zaśmiał się , śmiał się tak długo , że naprawdę chciałam go walnąć.Już brałam zamach gdy on odpowiedział:
-Gram na basie w zespole 'Sempiternal'.
Sempiternal , wieczność pomyślałam a on kontynuawał.
-W wolnych chwilach gram w pokera czasami piję i kradne samochody , mam 18 lat , nie mam dziewczyny i planów na przyszłość możemy teraz porozmawiać o tobie?-rzucił mi figlarny uśmiech.Głos w mojej głowie krzyczał : Boże jaki on jest przystojny , sexy i w ogóle!.Wystawiłam mu więc w myślach środkowego palca i powiedziałam:
-Chodzę do drugiej klasy liceum , mam 16 lat , uczę się japońskiego , mam chłopaka a reszta to nie twoja sprawa.Przy słowie' chłopak' głos mi się lekko załamał.
-Chłopak, coż ty nie powiesz jakiego ?
-Byłego -wznałam szczerze a on rzucił mi kolejny figlarny uśmiech.
-Ale jest baardzo zaborczy i groźny i nie lubi jak ktoś podrywa jego byłą .
-Myślisz , że cię podrywam ?
-Nie schlebiaj sobie - warknęłam a on puścił mi oczko.
-Wracając do sprawy co robiłaś o 12 w nocy w najbardziej groźnej dzielnicy miasta ?
-Byłam na... yyy wycieczce-powiedziałam wiedząc jak głupio to brzmi.
-Wycieczce powiadasz?- nie powiedział tego z drwiną ,tylko ze straszną złością.
-NIE TWOJA SPRAWA - warknęłam a on nagle zatrzymał się przede mną.
-Mylisz się to jest moja sprawa mogłaś zostać zgwałcona , pobita a nawet zabita i ty mi mówisz , że to była wycieczka?-ton jego głosy był niezwykle poważny.
-No dobra to nie była wycieczka zgubiłam się zobaczyłam tych gości przed pubem , zaczęłam uciekać ale mnie dogonili zadowolony? -spytałam lekko spłoszonym głosem.
-Tak -odpowiedział choć miało to być pytanie retoryczne.
-Możemy porozmawiać o czymś zwyczajnym ?-zaproponował a ja się zgodziłam mając nadzieje , że nie rozerwę go na strzępy podczas tej rozmowy.
Zadziwiająco szybko znaleźliśmy wspólny język.Rozmawialiśmy głównie o tym co nas kręci i nagle okazało się , że mamy te same zainteresowania.
-Nigdy nie zapomnę jakie dziki pogo rozegrało się na koncercie Bring me the horizon -powiedziałam i nagle przystanełam .Znaleźliśmy się koło mojego domu a przecież miał mnie odprowadzić tylko do głównej ulicy.Zagaiłam siebie w myślach za nieuwagę.
-Jesteśmy już koło mojego domu dziękuje za wszystko-powiedziałam.
-Nie ma za co złośnico - powiedział a ja pacnęlam go w łep i ruszyłam przed siebie.Przed bramą odwróciłam się jednak.
-Poczekaj , nawet nie wiesz jak mam na imię.
-Luna , piękne imię tak swoją drogą - rzucił i poszedł przed siebie aby po chwili zniknąć w mroku nocy.
Otworzyłam bramę i ruszyłam przez podjazd.Dom a właściwie willa w jakiej mieszkałam z rodzicami była ogromna.Zbudowana w stylu barokowym w 1745 roku biała z tarasem i balkonem a także wielkim ogrodem została odrestaurowana i obecnie była moim domem.Moja mama była projektanką mody a tata fotografem ,co było widać.Przed domem stała wielka fontanna , w garażu stały 3 auta a z tyłu domu mieliśmy ogromny basen.Okrążyłam dom , weszłam tylnymi drzwiami i na paluszkach ruszyłam do swojej sypialni.Gdyby mama wiedziała o jakich późnych porach wracam a także gdzie bywam zabiłaby mnie a przedtem dała na skosztowanie psom.Weszłam do swojego pokoju gotowa rzucić się na łóżko gdy zdałam sobie sprawę , że wciąż mam na sobie bluzę Jacak .Zdjęłam ją delektując się po raz ostatni zapachem jej właściciela a następnie rzuciłam w kąt i padłam na łóżko.Przed snem pomyślałam o Jacku i o tym jak zgiął żelazny pręt.Myślałam także o tym co mówi gdy przyciskał do ściany Gabe : Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz. Nie na pewno się przesłyszałam - pomyślałam.Jack był przystojny to fakt ale czy to dlatego gdy byłam przy nim tak strasznie waliło mi serce ? A może dlatego , że był dziwny i przyznajmy szczerze trochę przerażający?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej mamy już 1 obserwatora *-* Mam nadzieje , że ktoś to czyta a jak nie to trudno.Trzymajcie się miśki do następnej notki.
Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel...
Can you feel my heart?
-Z roku na rok jesteś coraz większym wrzodem na tyłku Gabe.
-Odejdź Jack my się tylko bawimy -odpowiedział facet który mnie trzymał , Gabe.
-Nawet nie zamierzam - rzekł Jack i rzucił się na Gabe .Natychmiast przeszkodziło mu jego dwóch koleżków których ....powalił jednym ciosem.Jack wolnym krokiem podszedł do Gabe po drodze kopiąc jego towarzyszy.Spanikowany mężczyzna puścił mnie a ja nie mogąc się utrzymać, upadłam na kolana.Jack tym czasem bił się z trzema mężczyznami i robił to z niespotykaną gracją.Facet po jego lewej dostał niezłym prawym sierpowym w szczękę a sekundę później Gabe padł na podłogę powalone ciosem z półobrotu.Trzeci mężczyzna trzymał w ręce jakiś przedmiot , chyba żelazny pręt jednak Jack wyrwał mu go i zmiażdżył w dłoni a następnie kopnął faceta w krocze.Podczas gdy jego dwaj towarzysze leżeli bez życia na ziemi , Gabe zbierał się do ucieczki.Mój wybawiciel o niezwykłej sile złapał go za kurtkę i przygwoździł do ściany koło mnie.Trzymając rękę na jego tchawicy wysyczał:
-Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz-powiedziawszy to puścił Gabe który pędem rzucił się przed siebie.Nagle zapanowała dziwna cisza przerywana tylko moim świszczącym oddechem.Jack zbliżył się do mnie i ukląkł .
-Już po wszystkim - powiedział i podał mi dłoń.Chwyciłam ją a on pomógł mi wstać , trzęsłam się bynajmniej nie z zimna.Jack zbliżył się i obejrzał mi twarz.Wtedy wyczułam od niego alkohol i cofnęłam się przestraszana.
-Odejdź !-pisnęła, prawie się przy tym wywracając.
-Spokojnie nie zrobię ci krzywdy , gdybym miał cie zabić już dawno bym to zrobił-powiedział i uśmiechnął się arogancko.Był piękny to fakt - średniej budowy , wysoki z piękną twarzą jak grecki bóg , burzą czarnych jak noc włosów i jeszcze czarniejszych oczu .Miałam jednak ochotę zdjąć uśmiech z jego pięknej twarzyczki.
-Dziękuje za ratunek , znam drogę do domu -odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie nierównym krokiem , wciąż byłam w szoku.
-Poczekaj chyba nie myślisz , że zostawię cie samą w tej dzielnicy , widziałaś jakie typy tu chodzą.
-Jeden z nich stoi przede mną.
-Daj mi się chodziarz odprowadzić się do głównej ulicy.Ale natrętny typ ,pomyślała i poszłam przed siebie a on z uśmiechem na ustach ruszył za mną.
-A więc jak masz na imię młoda damo w opałach?
-Nie nazywaj mnie tak - odpowiedziałam , nie zabrzmiało to jednak tak jak chciałam , brzmiało raczej jak:
Nnnienazzzywajmnietttakgrrr. Wszystko przez to , że trzęsłam się jak chiwawa któremu ktoś zabrał chrupki .Przeklinałam w myślach moją głupotę która kazał mi się ubrać w krótką czarna sukienkę bez pleców , podarte rajstopy i glany.
-Masz moją bluzę-rzekł Jack sciągając z siebie czarną bluzę z kapturem , pod spodem miał tylko T-shirt który , tak między nami , doskonale uwydatniał jego bicepsy.
-Nniieeeechcetwojeejbluzzzzy-protestowałam on jednak jednym zgrabnym ruchem zarzucił mi ją na ramiona.Chcą nie chciąc włożyłam ręce w rękawy i zapięłam suwak.Bluza była przyjemnie ciepła , pachniała miętą i ziemią ,nie wiem czemu ale nagle poczułam się bezpieczna. Ruszyliśmie dalej przed siebie.Gdy przestałam się trząść postanowiłam nawiązać miłą niezobowiązującą rozmowę.
-Chodzisz do szkoły , pracujesz ? -spytałam, a on jak gdyby nic zaśmiał się , śmiał się tak długo , że naprawdę chciałam go walnąć.Już brałam zamach gdy on odpowiedział:
-Gram na basie w zespole 'Sempiternal'.
Sempiternal , wieczność pomyślałam a on kontynuawał.
-W wolnych chwilach gram w pokera czasami piję i kradne samochody , mam 18 lat , nie mam dziewczyny i planów na przyszłość możemy teraz porozmawiać o tobie?-rzucił mi figlarny uśmiech.Głos w mojej głowie krzyczał : Boże jaki on jest przystojny , sexy i w ogóle!.Wystawiłam mu więc w myślach środkowego palca i powiedziałam:
-Chodzę do drugiej klasy liceum , mam 16 lat , uczę się japońskiego , mam chłopaka a reszta to nie twoja sprawa.Przy słowie' chłopak' głos mi się lekko załamał.
-Chłopak, coż ty nie powiesz jakiego ?
-Byłego -wznałam szczerze a on rzucił mi kolejny figlarny uśmiech.
-Ale jest baardzo zaborczy i groźny i nie lubi jak ktoś podrywa jego byłą .
-Myślisz , że cię podrywam ?
-Nie schlebiaj sobie - warknęłam a on puścił mi oczko.
-Wracając do sprawy co robiłaś o 12 w nocy w najbardziej groźnej dzielnicy miasta ?
-Byłam na... yyy wycieczce-powiedziałam wiedząc jak głupio to brzmi.
-Wycieczce powiadasz?- nie powiedział tego z drwiną ,tylko ze straszną złością.
-NIE TWOJA SPRAWA - warknęłam a on nagle zatrzymał się przede mną.
-Mylisz się to jest moja sprawa mogłaś zostać zgwałcona , pobita a nawet zabita i ty mi mówisz , że to była wycieczka?-ton jego głosy był niezwykle poważny.
-No dobra to nie była wycieczka zgubiłam się zobaczyłam tych gości przed pubem , zaczęłam uciekać ale mnie dogonili zadowolony? -spytałam lekko spłoszonym głosem.
-Tak -odpowiedział choć miało to być pytanie retoryczne.
-Możemy porozmawiać o czymś zwyczajnym ?-zaproponował a ja się zgodziłam mając nadzieje , że nie rozerwę go na strzępy podczas tej rozmowy.
Zadziwiająco szybko znaleźliśmy wspólny język.Rozmawialiśmy głównie o tym co nas kręci i nagle okazało się , że mamy te same zainteresowania.
-Nigdy nie zapomnę jakie dziki pogo rozegrało się na koncercie Bring me the horizon -powiedziałam i nagle przystanełam .Znaleźliśmy się koło mojego domu a przecież miał mnie odprowadzić tylko do głównej ulicy.Zagaiłam siebie w myślach za nieuwagę.
-Jesteśmy już koło mojego domu dziękuje za wszystko-powiedziałam.
-Nie ma za co złośnico - powiedział a ja pacnęlam go w łep i ruszyłam przed siebie.Przed bramą odwróciłam się jednak.
-Poczekaj , nawet nie wiesz jak mam na imię.
-Luna , piękne imię tak swoją drogą - rzucił i poszedł przed siebie aby po chwili zniknąć w mroku nocy.
Otworzyłam bramę i ruszyłam przez podjazd.Dom a właściwie willa w jakiej mieszkałam z rodzicami była ogromna.Zbudowana w stylu barokowym w 1745 roku biała z tarasem i balkonem a także wielkim ogrodem została odrestaurowana i obecnie była moim domem.Moja mama była projektanką mody a tata fotografem ,co było widać.Przed domem stała wielka fontanna , w garażu stały 3 auta a z tyłu domu mieliśmy ogromny basen.Okrążyłam dom , weszłam tylnymi drzwiami i na paluszkach ruszyłam do swojej sypialni.Gdyby mama wiedziała o jakich późnych porach wracam a także gdzie bywam zabiłaby mnie a przedtem dała na skosztowanie psom.Weszłam do swojego pokoju gotowa rzucić się na łóżko gdy zdałam sobie sprawę , że wciąż mam na sobie bluzę Jacak .Zdjęłam ją delektując się po raz ostatni zapachem jej właściciela a następnie rzuciłam w kąt i padłam na łóżko.Przed snem pomyślałam o Jacku i o tym jak zgiął żelazny pręt.Myślałam także o tym co mówi gdy przyciskał do ściany Gabe : Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz. Nie na pewno się przesłyszałam - pomyślałam.Jack był przystojny to fakt ale czy to dlatego gdy byłam przy nim tak strasznie waliło mi serce ? A może dlatego , że był dziwny i przyznajmy szczerze trochę przerażający?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej mamy już 1 obserwatora *-* Mam nadzieje , że ktoś to czyta a jak nie to trudno.Trzymajcie się miśki do następnej notki.
Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel...
Can you feel my heart?
piątek, 7 lutego 2014
Prolog : To koniec
Biegłam..
Nienawidziłam biegać.Nienawidziłam tego uczucie duszenia się i bólu . Teraz jednak biegłam.Uciekałam , uciekałam przed uczuciami , przed wspomnieniami.Moje stopy raz po raz dotykały ziemi.Podeszwy moich glanów zatapiały się w błocie.Biegłam tak długo , aż zaczęłam się dusić. Przeklinałam w myślach moją astmę i ciężkie buty od których bolały mnie stopy.Stanęłam i rozejrzałam się . Byłam na jednej z wielu bocznych uliczek w podupadłej dzielnicy.Ulica oświetlana była tylko jedną marną lampą i światłami pobliskiego taniego pubu.Ruszyła powoli ulicą delektując się kroplami deszczu które obmywały moje ciało.Ignorowałam zimno i dziwny głos w głowie który mówił mi , że powinnam zawrócić.Nagle z pobliskiego pubu wyszło trzech mężczyzn.Zeszłam z ulica i szłam przy obdartych budynkach starając się wtopić w ich ściany. Ponieważ byłam osobą o obniżonej koordynacji ruchowej oczywiście poślizgnęłam się i wpadłam w stertę śmieci.Faceci przed pubem byliby chyba głusi gdyby tego nie usłyszeli więc oczywiście odwróci się w moją stronę.Jeden z nich krzyknął:
-O paczcie kogo my tu mamy ! Dziewczynka chce się pobawić .
I wtedy cała trójka ruszyła PROSTO na mnie.Wstałam i zawróciłam czując narastające przerażenie.Noc , pijani mężczyźni i młoda dziewczyna to nie najlepsze połączenie.Przyspieszyłam a imprezowicze zrobili to samo.Byli coraz bliżej , postanowiłam biec.Biegłam nie zwracając uwagi na ból w piersi .Niestety oni też biegli i byli coraz bliżej .Pobudzona adrenaliną biegłam jeszcze szybciej , nagle zdałam sobie sprawę że im nie ucieknę.Wbiegłam więc w jakąś wąską uliczkę mając nadzieje , że ich zgubie.Uliczka zdawała się ciągnąc bez końca.Niemal czułam oddech mężczyzn . Nagle czyjaś ręka zacisnęła się na moim ramieniu.Wyrwałam się.Puściłam się sprintem przed siebie . Uliczka skończyła się.Myślałam , że zobaczę przed sobą światła ulicy nie widziałam niestety nic oprócz lasu.Czyjaś ręka znowu zacisnęła się na moim ramieniu a ja nie maiłam już siły żeby się wyrwać .Jeden z mężczyzn przygwoździł mnie do ściany.Słyszałam jego śmiech .Czułam jego oddech przesiąknięty alkoholem.Słyszałam jak jego koledzy kłócą się kto dotknie mnie jako drugi .Łzy napłynęły mi do oczu.Po raz pierwszy czułam czym jest strach.Nie był on tym co się czuje po obejrzeniu naprawdę strasznego horroru.O nie ten strach był o wiele gorszy.Ten strach sprawiał że nie widziałam wyraźnie.Ten strasz sprawiał , że zapierało mi dech w piersiach a ręce trzęsły się tak , że nie mogłam ich opanować . Mężczyzna ,mocniej przgwoździł mnie do ściany i powiedział:
-Teraz się pobawimy.
To koniec pomyślałam , nie chciałam tego widzieć , nie chciałam tego czuć , nie chciałam tu być . Zamknęłam oczy mając nadzieję , że nagle zniknę , wyparuje jak łzy na moich policzkach.Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przed zamknięciem oczu była czarna postać biegnąca w moim kierunku.
Nienawidziłam biegać.Nienawidziłam tego uczucie duszenia się i bólu . Teraz jednak biegłam.Uciekałam , uciekałam przed uczuciami , przed wspomnieniami.Moje stopy raz po raz dotykały ziemi.Podeszwy moich glanów zatapiały się w błocie.Biegłam tak długo , aż zaczęłam się dusić. Przeklinałam w myślach moją astmę i ciężkie buty od których bolały mnie stopy.Stanęłam i rozejrzałam się . Byłam na jednej z wielu bocznych uliczek w podupadłej dzielnicy.Ulica oświetlana była tylko jedną marną lampą i światłami pobliskiego taniego pubu.Ruszyła powoli ulicą delektując się kroplami deszczu które obmywały moje ciało.Ignorowałam zimno i dziwny głos w głowie który mówił mi , że powinnam zawrócić.Nagle z pobliskiego pubu wyszło trzech mężczyzn.Zeszłam z ulica i szłam przy obdartych budynkach starając się wtopić w ich ściany. Ponieważ byłam osobą o obniżonej koordynacji ruchowej oczywiście poślizgnęłam się i wpadłam w stertę śmieci.Faceci przed pubem byliby chyba głusi gdyby tego nie usłyszeli więc oczywiście odwróci się w moją stronę.Jeden z nich krzyknął:
-O paczcie kogo my tu mamy ! Dziewczynka chce się pobawić .
I wtedy cała trójka ruszyła PROSTO na mnie.Wstałam i zawróciłam czując narastające przerażenie.Noc , pijani mężczyźni i młoda dziewczyna to nie najlepsze połączenie.Przyspieszyłam a imprezowicze zrobili to samo.Byli coraz bliżej , postanowiłam biec.Biegłam nie zwracając uwagi na ból w piersi .Niestety oni też biegli i byli coraz bliżej .Pobudzona adrenaliną biegłam jeszcze szybciej , nagle zdałam sobie sprawę że im nie ucieknę.Wbiegłam więc w jakąś wąską uliczkę mając nadzieje , że ich zgubie.Uliczka zdawała się ciągnąc bez końca.Niemal czułam oddech mężczyzn . Nagle czyjaś ręka zacisnęła się na moim ramieniu.Wyrwałam się.Puściłam się sprintem przed siebie . Uliczka skończyła się.Myślałam , że zobaczę przed sobą światła ulicy nie widziałam niestety nic oprócz lasu.Czyjaś ręka znowu zacisnęła się na moim ramieniu a ja nie maiłam już siły żeby się wyrwać .Jeden z mężczyzn przygwoździł mnie do ściany.Słyszałam jego śmiech .Czułam jego oddech przesiąknięty alkoholem.Słyszałam jak jego koledzy kłócą się kto dotknie mnie jako drugi .Łzy napłynęły mi do oczu.Po raz pierwszy czułam czym jest strach.Nie był on tym co się czuje po obejrzeniu naprawdę strasznego horroru.O nie ten strach był o wiele gorszy.Ten strach sprawiał że nie widziałam wyraźnie.Ten strasz sprawiał , że zapierało mi dech w piersiach a ręce trzęsły się tak , że nie mogłam ich opanować . Mężczyzna ,mocniej przgwoździł mnie do ściany i powiedział:
-Teraz się pobawimy.
To koniec pomyślałam , nie chciałam tego widzieć , nie chciałam tego czuć , nie chciałam tu być . Zamknęłam oczy mając nadzieję , że nagle zniknę , wyparuje jak łzy na moich policzkach.Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przed zamknięciem oczu była czarna postać biegnąca w moim kierunku.
Fate has it's tricky ways of throwing something in front of you that you never expected.
Subskrybuj:
Posty (Atom)