piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 1 : Wybawiciel

Zamknęłam oczy i  czekałam. Czekałam na ból  ,na obślizgłe ręce przesuwające się po moim  ciele.Nic jednak nie poczułam , wręcz przeciwnie mój oprawca rozluźnił  uścisk  , czułam jak drążą mu  dłonie .Otworzyłam oczy , w naszą stronę zmierzał jakiś mężczyzna.Nie widziałam jego twarzy ponieważ ubrany był w bluzę z kapturem która zakrywała jego twarz , czarne spodnie i czarne wojskowe buty.Mężczyzna stanął  jakiś metr od nas i powiedział:
-Z roku na rok jesteś coraz większym wrzodem na tyłku  Gabe.
-Odejdź Jack my się tylko bawimy -odpowiedział facet który mnie trzymał , Gabe.
-Nawet nie zamierzam - rzekł Jack i rzucił się na Gabe .Natychmiast przeszkodziło mu jego  dwóch koleżków  których ....powalił jednym ciosem.Jack wolnym krokiem podszedł do Gabe po drodze kopiąc jego towarzyszy.Spanikowany mężczyzna puścił mnie a ja nie mogąc się utrzymać, upadłam na kolana.Jack tym czasem bił się z  trzema mężczyznami  i robił to z niespotykaną gracją.Facet po  jego lewej dostał niezłym prawym sierpowym w szczękę a sekundę później Gabe padł na podłogę powalone ciosem z półobrotu.Trzeci mężczyzna trzymał w ręce jakiś przedmiot , chyba żelazny pręt jednak  Jack wyrwał  mu go i zmiażdżył  w dłoni a następnie kopnął faceta  w krocze.Podczas gdy jego dwaj towarzysze leżeli bez życia  na ziemi , Gabe zbierał się do ucieczki.Mój wybawiciel o niezwykłej sile złapał  go za kurtkę i przygwoździł do ściany koło mnie.Trzymając rękę na jego tchawicy wysyczał:
-Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz-powiedziawszy to puścił Gabe który pędem rzucił się przed siebie.Nagle zapanowała dziwna cisza przerywana  tylko  moim świszczącym oddechem.Jack zbliżył się do mnie i ukląkł .
-Już po wszystkim - powiedział i podał mi dłoń.Chwyciłam ją a on pomógł mi wstać ,  trzęsłam się bynajmniej nie z zimna.Jack zbliżył się i obejrzał mi twarz.Wtedy wyczułam od niego alkohol i cofnęłam się przestraszana.
-Odejdź !-pisnęła, prawie się przy tym  wywracając.
-Spokojnie nie zrobię ci krzywdy , gdybym miał cie zabić już dawno bym to zrobił-powiedział  i uśmiechnął się arogancko.Był piękny to  fakt - średniej budowy , wysoki z piękną twarzą jak grecki bóg , burzą czarnych jak noc włosów i jeszcze czarniejszych oczu .Miałam jednak ochotę zdjąć  uśmiech z jego pięknej twarzyczki.
-Dziękuje za ratunek , znam drogę do domu -odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie nierównym krokiem , wciąż byłam w szoku.
-Poczekaj chyba nie myślisz , że zostawię cie samą w tej dzielnicy , widziałaś jakie typy tu chodzą.
-Jeden z nich stoi przede mną.
-Daj mi się chodziarz odprowadzić się  do głównej ulicy.Ale natrętny typ ,pomyślała  i poszłam przed siebie a on  z uśmiechem na ustach ruszył za mną.
-A więc jak masz na imię młoda damo w opałach?
-Nie nazywaj mnie tak - odpowiedziałam , nie zabrzmiało to jednak tak jak chciałam , brzmiało raczej jak:
Nnnienazzzywajmnietttakgrrr. Wszystko przez to , że trzęsłam się jak chiwawa któremu ktoś zabrał chrupki .Przeklinałam w myślach  moją głupotę która kazał mi się  ubrać w krótką czarna sukienkę bez pleców , podarte rajstopy i glany.
-Masz moją bluzę-rzekł Jack sciągając z siebie czarną bluzę z kapturem , pod spodem miał tylko T-shirt który , tak między nami , doskonale uwydatniał jego  bicepsy.
-Nniieeeechcetwojeejbluzzzzy-protestowałam on jednak jednym zgrabnym ruchem zarzucił mi ją na ramiona.Chcą nie chciąc włożyłam ręce w rękawy i zapięłam suwak.Bluza była przyjemnie ciepła , pachniała miętą i ziemią ,nie wiem czemu ale nagle poczułam się bezpieczna. Ruszyliśmie dalej przed siebie.Gdy przestałam się trząść postanowiłam  nawiązać miłą niezobowiązującą rozmowę.
-Chodzisz do szkoły , pracujesz ? -spytałam, a on jak gdyby nic zaśmiał się , śmiał się tak długo , że  naprawdę chciałam  go walnąć.Już brałam zamach  gdy on odpowiedział:
-Gram na basie w zespole  'Sempiternal'.
 Sempiternal  , wieczność pomyślałam a on kontynuawał.
-W wolnych chwilach  gram w pokera czasami piję i kradne samochody , mam 18 lat  , nie mam dziewczyny  i planów na przyszłość możemy teraz porozmawiać o tobie?-rzucił mi figlarny uśmiech.Głos w mojej głowie krzyczał : Boże jaki on jest przystojny , sexy i w ogóle!.Wystawiłam mu  więc w myślach  środkowego palca i powiedziałam:
-Chodzę do drugiej klasy liceum , mam 16 lat  , uczę się japońskiego , mam chłopaka a reszta to nie twoja sprawa.Przy słowie' chłopak' głos mi się lekko załamał.
-Chłopak, coż ty nie powiesz jakiego ?
-Byłego -wznałam szczerze a on rzucił mi   kolejny figlarny uśmiech.
-Ale jest baardzo zaborczy i groźny i nie lubi jak ktoś podrywa jego byłą .
-Myślisz , że cię podrywam ?
-Nie schlebiaj sobie - warknęłam a on puścił mi oczko.
-Wracając do sprawy co robiłaś o 12 w nocy  w najbardziej groźnej dzielnicy miasta ?
-Byłam na... yyy  wycieczce-powiedziałam wiedząc jak głupio to brzmi.
-Wycieczce powiadasz?- nie powiedział tego z drwiną  ,tylko ze straszną złością.
-NIE TWOJA SPRAWA - warknęłam a on nagle zatrzymał się przede mną.
-Mylisz się  to jest moja sprawa  mogłaś zostać zgwałcona , pobita a nawet zabita i ty mi mówisz , że to była wycieczka?-ton jego głosy był niezwykle poważny.
-No dobra to nie była wycieczka zgubiłam się zobaczyłam tych gości przed pubem , zaczęłam uciekać ale mnie dogonili zadowolony? -spytałam lekko spłoszonym głosem.
-Tak -odpowiedział  choć miało to być pytanie retoryczne.
-Możemy porozmawiać o czymś zwyczajnym ?-zaproponował a ja się zgodziłam mając nadzieje , że nie rozerwę go na strzępy podczas tej rozmowy.
Zadziwiająco szybko znaleźliśmy wspólny język.Rozmawialiśmy głównie o tym co nas kręci i nagle okazało się , że mamy te  same zainteresowania.
-Nigdy nie zapomnę jakie dziki pogo rozegrało się na koncercie Bring me the horizon -powiedziałam i nagle przystanełam .Znaleźliśmy się koło mojego domu  a przecież miał mnie odprowadzić tylko do głównej ulicy.Zagaiłam siebie w myślach za  nieuwagę.
-Jesteśmy już koło mojego domu dziękuje za wszystko-powiedziałam.
-Nie ma za co złośnico - powiedział a ja pacnęlam go w łep i ruszyłam przed siebie.Przed bramą odwróciłam się jednak.
-Poczekaj , nawet nie  wiesz jak mam na imię.
-Luna , piękne imię tak swoją drogą - rzucił i poszedł przed siebie aby po chwili zniknąć w mroku nocy.
Otworzyłam bramę i ruszyłam  przez podjazd.Dom a właściwie willa w jakiej mieszkałam z rodzicami była ogromna.Zbudowana w stylu barokowym w 1745 roku biała  z tarasem i balkonem a także wielkim ogrodem została odrestaurowana i obecnie była moim domem.Moja mama była projektanką mody a tata fotografem  ,co było widać.Przed domem stała wielka fontanna , w garażu stały 3 auta a z tyłu  domu mieliśmy ogromny basen.Okrążyłam dom , weszłam tylnymi drzwiami  i  na paluszkach ruszyłam do swojej sypialni.Gdyby mama wiedziała o jakich późnych porach wracam a także gdzie bywam zabiłaby mnie a przedtem dała na skosztowanie psom.Weszłam do swojego pokoju gotowa rzucić się na łóżko gdy  zdałam sobie sprawę , że wciąż mam na sobie bluzę Jacak .Zdjęłam ją delektując się po raz ostatni zapachem jej właściciela a następnie rzuciłam w kąt i padłam na łóżko.Przed snem pomyślałam o Jacku i o tym jak zgiął żelazny pręt.Myślałam także o tym co mówi gdy przyciskał do ściany Gabe : Jeszcze raz dotkniesz księżniczki to pożałujesz. Nie na pewno się przesłyszałam  - pomyślałam.Jack był przystojny to fakt ale czy to dlatego gdy byłam przy nim  tak strasznie waliło mi serce ? A może dlatego , że był dziwny i przyznajmy szczerze trochę przerażający?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej mamy już 1 obserwatora *-* Mam nadzieje , że ktoś to czyta a jak nie to trudno.Trzymajcie się miśki do następnej notki.

Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel...
Can you feel my heart?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz